środa, 30 października 2013

Nie daj się przeziębieniu

Co z tego, że na zewnątrz jest słonecznie i ciepło- mamy koniec października i o tym trzeba pamiętać. Temperatury przyjemne ale wystarczy ubrać się za lekko lub zbyt ciepło, dmuchnięcie wiatru i jesteśmy "załatwione". Jak się nie dać przeziębieniu? W aptekach jest spory wybór leków- od tabletek do ssania, po specjalne spraye itd. Ale co robić kiedy biegająca mama karmi piersią? I tutaj pojawia się problem. Nie mały problem. Jest jednak pewien domowy sposób, sposób mojego męża, który często stosujemy oboje i co ciekawe zazwyczaj nie zawodzi. Nazywamy to BROT ZUPA lub WODZIONKA :-) Myślę, że niektóre z Was będą również go znały. A jeśli nie to proszę- przepis poniżej:
Porcja na jedną osobę.
2- 3 ząbki czosnku (najlepiej ze sklepu ekologicznego- taki czosnek naprawdę ma smak i zachowuje swoje właściwości) przeciskamy przez praskę. Dodatkowo czosnek rozcieramy jeszcze z solą. Przekładamy na talerz lub do dużego kubka. Dodajemy masło- 1 łyżeczka wystarczy. Zalewamy wrzątkiem. Dodajemy kawałek kostki rosołowej do smaku (tutaj również polecam ekologiczne bez sztucznych dodatków), ewentualnie maggi rzecz jasna ekologicznej :-) Kroimy chleb w kosteczki i wrzucamy do zupki. Chleb może być lekko czerstwy- dobrze wchłonie zupkę. Jeśli ktoś lubi (a ja lubię :-)) to w zupce można rozmieszać żółtko. Gotową zupkę popijamy. Jest gorąca więc uwaga. Jak nie popijamy to wtedy inhalujemy się. To bardzo ważne.


To stary, skuteczny, babciny przepis i co najważniejsze- NATURALNY. Dlaczego działa? Bo czosnek jest naturalnym antybiotykiem. Ja taką zupkę robię sobie przed pójściem spać. Wtedy kiedy moja najmłodsza (której jestem nadal jedyną żywicielką) już śpi i wiem, że nie będę jej szybko karmić. Dlaczego może to być ważne? Bo niektóre niemowlęta nie lubią smaku i zapachu mleka matki po spożyciu przez nią czosnku. Więc tutaj proszę podchodźcie do sprawy ostrożnie bo nie chcę nikomu zafundować nieprzespanej nocy z głodnym dzieckiem na rękach. Ale można spróbować najpierw z 1 ząbkiem czosnku i dokładać z czasem. Polecam :-)

poniedziałek, 28 października 2013

W czym biegać- BUTY

Do biegania nie potrzebujemy drogiego sprzętu jaki często jest konieczny w innych dyscyplinach sportu. No dobra, przynajmniej na początku :-) Są jednak pewne elementy, na które warto zwrócić uwagę.
 
Buty. Na to prędzej czy później trzeba wydać pieniądze. A buty do biegania tanie nie są. Buty muszą być profesjonalne, typowo do biegania, dopasowane do naszej stopy, najlepiej dobrane z pomocą fachowca w sklepie sportowym lub w sklepie ze sprzętem biegowym. Jasne, że można zacząć w starych trampkach. Przerobiłam to. Po 5 tygodniach nabawiłam się kontuzji kolana. Zatem czy warto biegać w starych trampkach? Ja nie polecam.

Nowe buty do biegania mają wiele zalet- chronią nasze stopy, nogi, ścięgna poprzez amortyzowanie uderzeń o podłoże. Są lekkie, bardzo wygodne. A poza tym jak zainwestujesz to nawet jeśli chwilowo emocje opadną i zaszwankuje motywacja będzie Ci żal wydatku i ruszysz znowu na ścieżki (miejmy nadzieje! :-)) No i jeszcze jedna kwestia- my kobiety KOCHAMY BUTY! Jeszcze jedna para? Cudownie :-)
 
Moje pierwsze buty kupowałam "na wariata"- na szybko bo nie chciałam biegać w starych, z powodu których bolało mnie kolano (nie miały amortyzacji a to bardzo ważne, szczególnie jeśli zaczynasz z poporodową nadwagą). Pojechałam do sklepu biegowego. Pani zaprosiła mnie na bieżnię, potem kazała przejść się po sklepie itd. Oceniła, że jestem neutralna :-) Możesz jeszcze być supinatorem lub pronatorem- chodzi o to jak stawiasz stopy i jaki jest układ ścięgien Achillesa w trakcie biegu. O tym nie będę się rozpisywać bo w internecie znajdziecie sporo profesjonalnych artykułów na ten temat. Potem Pani przyniosła kilka pudeł z butami. Wszystkie za małe.. Okazało się, że w moim rozmiarze robią tylko... męskie modele. Noszę 41 ale buty do biegania powinny być o około 1 cm za duże. Dostałam więc kilka męskich "kajaków" do przymierzenia. Nic fajnego. Za szerokie. Wstrętne kolory. Pani jeszcze raz przegrzebała magazyn i jedyne co znalazła z damskich to magentowe (po naszemu fuksja!) Nike Pegasus + 29. Buty super, model podobno kultowy, wygodne, mięciutkie, no i ta cena- przecenione z prawie 500 zł na 290. Ale ten kolor- nie! Wsiadłam w samochód, objechałam jeszcze kilka sklepów, poczytałam artykuły na temat Pegasusa i... zamówiłam je przez internet. Jako że nie było w całym kraju innego koloru niż magentowy to.. zamówiłam magentowe namówiona przez męża, który skwitował, że kolory nie biegają :-) Mężczyźni zawsze mają dobry punkt widzenia.




Ruszyłam na pierwszy trening w nowych butach. Niestety marszem bo kolano jeszcze dawało się we znaki. Komfort jest jednak nie do porównania- but stabilny ale jednocześnie bardzo miękki- uczucie jakbyś lądowała na poduszce. Od razu czuję świetną przyczepność do podłoża. No i są też przewiewne- delikatna siateczka przepuszcza powietrze.

Na dzień dzisiejszy przebiegłam już w tych butach prawie 200 km ("życie" buta biegowego to podobno jakieś 700- 800 km). To niewiele. Ale ich wygląd nie zmienił się prawie w ogóle- nie są zniszczone w żadnym stopniu ani "przydeptane". Amortyzacja działa świetnie. Cieszę się, że moje pierwsze doświadczenie z nowymi butami biegowymi jest takie pozytywne. Można trafić różnie. Dlatego warto skorzystać z pomocy fachowca przy ich doborze. I jeszcze jedno- nie musicie kupować butów tak drogich. 290 zł to nie jest mała kwota szczególnie dla kogoś kto zaczyna i nie wie czy polubi ten sport ale nie ryzykowałabym z butami, które kosztują poniżej 100 zł. Osobiście uważam, że lepiej kupić buty profesjonalnej marki i cieszyć się komfortem od samego początku niż kupić buty ze spożywczej sieciówki. Szukajcie zatem dobrych ofert na przecenach w sklepach sportowych a z pewnością znajdziecie coś dla siebie.

W czym biegać- ODZIEŻ NA CIEPŁE DNI

W przypadku ubrań problem nie jest już tak poważny jak w przypadku butów chociaż... Jedna bliska osoba, starszego pokolenia doradziła mi, że najlepiej biegać w bawełnie bo naturalna i super chłonie pot. Zimą natomiast dobrze ubrać kurtkę puchową a pod spodnie wełniane rajstopy. NIE, NIE i NIE! Chyba, że chcecie się przeziębić i zrazić do biegania na dobre. Zatem co na siebie założyć?
 
LATO
 
Tutaj mowa o temperaturach powyżej 15 stopni C zatem wchodzi w grę również późna wiosna czy wczesna jesień.
 
Dół- mamy do wyboru krótkie spodenki, krótkie legginsy (albo getry- jak kto woli nazwać), legginsy 3/4, spódniczki biegowe, luźniejsze spodnie dresowe. Co założymy zależy od nas- jeśli nie czujesz się komfortowo w legginsach, które opinają ciało jak druga skóra to możesz na legginsy założyć krótkie luźne spodenki lub spódniczkę do biegania. Ja zaczęłam biegać w legginsach 3/4 mojego męża. I o zgrozo wcale nie były za duże... Tak, przytyłam w ciąży 17 kg. A po porodzie zeszło tylko 7 kg. Za to teraz muszę przyznać, że wiszą jak worek i uwielbiam ten widok, na który zapracowałam konsekwencją. Wracając do tematu- kupujemy takie spodnie z materiału elastycznego (żadna bawełna!), najlepiej oddychającego, który odprowadza pot. Szeroki wybór jest w sklepach sportowych stacjonarnych i internetowych (sprawdź rozmiar, przemierz się zanim zamówisz!). Warto również polować na przeceny bo "firmówki" kosztują. Pamiętajmy jednak, że jeżeli zapłacimy za odzież firmową typowo do biegania to odzież wytrzyma dłużej i naprawdę spełni swoją funkcję odprowadzenia potu nie mówiąc już o komforcie.
Tak jak jestem przeciwna kupowaniu butów do biegania w sieciach spożywczych tak nie mam nic przeciwko kupowaniu tam odzieży do biegania. Cena jest zachęcająca. Ale adekwatna do jakości. Jak tylko kupisz coś profesjonalnego i markowego to odczujesz różnicę i nigdy więcej do sieciówki spożywczej nie wrócisz :-) Polecam jednak bardzo gorąco ubrania do biegania z Tchibo- zamówiłam ich trochę na chłodne dni i powiem szczerze, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczona.
 
Góra- tutaj jest też ogromny wybór T-shirtów, bluzek bez rękawów, topów. Rzecz jasna z tkanin technicznych, oddychających, odprowadzających pot. O co w ogóle chodzi z tą bawełną, że nie wolno w niej biegać? Chodzi o to, że bawełna chłonie pot. Koszulka staje się mokra i ciężka. Oblepia nasze ciało. Nie schnie zbyt szybko. Wystarczy podmuch wiatru i... przeziębienie jak na zamówienie. W przypadku odzieży oddychającej oczywiście nadal tak samo się pocimy ale pot odprowadzany jest z naszego ciała do tkaniny a tkanina oddaje wilgoć i pozostaje prawie sucha. To jest naprawdę istotne. Może nie zauważysz tego na pierwszych treningach ale im więcej i dalej będziesz biegała tym bardziej stanie się to istotne gdyż zaczniesz się bardziej pocić. Ja zaczęłam biegać w koszulce na rower, którą kupiłam kilka lat wcześniej w spożywczej sieciówce. Do tej pory się sprawdza. Kolejną jaką kupiłam była koszulka z Decathlonu, z firmy Kalenji (bardzo korzystne ceny!), którą również lubię.
 
Co jeszcze:
- skarpetki- również elastyczne, bezszwowe aby nie nabawić się niepotrzebnych pęcherzy. Krótkie, długie, tzw. stopki- co wolisz. Wybór jest ogromny.
- czapeczka z daszkiem- fajnie chroni buzie i oczy przed słońcem. Wybór również jest spory. Ja kupiłam Nike dryfit i jestem super zadowolona
- pas do biegania- o tym napiszę osobny post. Nie używałam go bardzo długo bo biegałam krótkie dystanse więc niepotrzebne było zabierać z sobą bidon i inne akcesoria. Ale w pewnym momencie zaczyna robić się potrzebny. Np. wtedy gdy zaczynasz biegać powyżej godziny.
- biustonosz- tutaj też pojawi się osobny post. Bo biustonosz do biegania jest tak ważny dla kobiety jak buty. Szczególnie jeśli masz rozmiar miseczki od C wzwyż i jeśli jesteś mama karmiąca :-) Biustonosz do biegania to pierwsza rzecz jaką kupiłam zanim wyszłam na pierwszy trening. Bez tego nie dałabym rady :-)


czwartek, 24 października 2013

Bieganie po porodzie

Ile czasu powinnyśmy sobie dać zanim zaczniemy biegać po porodzie? To jest bardzo indywidualna sprawa. Zależy przede wszystkim od naszego stanu zdrowia i samopoczucia. Po 6 tygodniach od porodu wybieramy się na wizytę kontrolną do ginekologa. I wtedy trzeba zapytać lekarza czy nie ma przeciwwskazań do tego abyśmy mogły zacząć się ruszać.

Osobiście myślę, że ktoś kto tak jak ja- nie uprawiał sportu przed ciążą (poza googlowaniem i shoppingiem :-)) potrzebuje minimum 6 tygodni od porodu aby wrócić do minimalnej formy i zacząć "coś więcej". Przyznaję się jednak bez bicia- zaczęłam 5 tygodni po porodzie bo czułam się bardzo dobrze a energia mnie rozpierała. Ale "zaczęłam" to było chodzenie- marsz przerywany krótkimi biegami (i tak zaczynamy. Nie inaczej. Nie wychodzimy z domu i biegniemy do upadłego po czym wracamy, padamy na posadzkę i oświadczamy- nigdy więcej! Nie, to największy błąd. Ale o tym w kolejnym poście). Możemy zacząć od spacerków z wózkiem już tydzień po porodzie. To bardzo dobry początek- "rozgrzewka" przed czymś co będzie wymagało więcej wysiłku. Nie przesadzajmy jednak- bądźmy wyrozumiałe dla swojego ciała i słuchajmy go. Pamiętajmy, że bardzo wiele przeszło- zarówno mięśnie, więzadła, ścięgna jak i nasza psychika.

Znajomy fizjoterapeuta powiedział mi, że maraton to pikuś w porównaniu z tym co przechodzi ciało kobiety przez 9 miesięcy + poród. Zatem? Damy radę :-)

Decyzja- moja historia

Podejmujemy je całe życie- decyzje. Dobre i złe. Pojawiają się w naszym życiu codziennie- od błahych- co na siebie dzisiaj ubrać lub jaką drogą do pracy pojechać żeby ominąć korek- do poważniejszych- jaki wybrać kierunek studiów, czy jestem już gotowa na dziecko, wybudować dom czy kupić mieszkanie i wiele, wiele innych.

Jedną z wielu decyzji, które ja podjęłam było "zacznę biegać". Waga tej decyzji w porównaniu do powyższych zagadnień jest średniej skali chociaż dla mnie to pewnego rodzaju przełom- zawsze byłam na bakier ze sportem- w szkole zwolnienia z wf (nie znosiłam sportów drużynowych!), na studiach już lepiej bo był do wyboru aerobik (!), który dało się znieść. Ale też bez rewelacji.

Mąż zaczął biegać rok wcześniej. Dziwne to było dla mnie bardzo. Nie znosiłam gdy wychodził wieczorem na treningi, które były coraz dłuższe- zgodnie z planem treningowym przygotowującym go do półmaratonu. Bieganie zawsze było dla mnie najmniej sensowym sportem, nudnym i beznadziejnym. Co to za frajda przebierać nogami bez konkretnego celu tylko żeby doprowadzić się do stanu wyplucia płuc? :-)

Zaszłam w trzecią ciążę. Termin rozwiązania był na II połowę maja. Wszystko przebiegało prawidłowo. Gdzieś w 6 miesiącu zaczęłam się zastanawiać jaki sport by tu uprawiać po porodzie żeby szybko wrócić do formy ale jednocześnie, który nie zabierałby mi dużo czasu bo wiadomo- dziecko, karmienie, 2 starsze dziewczynki, obowiązki itd. Basen? Odpada- trzeba dojechać, przebrać się, wysuszyć włosy. Aerobik? Podobnie- człowiek zgrzany po ćwiczeniach musi ochłonąć. Konie? Kiedyś jeździłam rekreacyjnie ale razem z przygotowaniem zwierzaka do jazdy to 3 godziny- nie wyrobie się! Bieganie? Co? Bieganie? Ja? W sumie wystarczy założyć trampki, wyjść z domu i pobiec. A jak to się naprawdę robi? :-)

To historia mojej decyzji. A jaka będzie Twoja? A może to kwestia wyboru- serial czy 30 minut biegu na świeżym powietrzu? Zdrowie czy "kiszenie" się w domu. Szczupła, zgrabna sylwetka bez cellulitu (o tym też napiszę :-)) czy drakońska dieta wyniszczająca organizm? Podejmij swoją decyzję.